ostatnia scena. SPOILERY SPOILERY SPOILERY SPOILERYSPOILERYSPOILERY;) Czyli mamy Coco wiele lat później,
jednak nie widać po niej żadnych oznak upływu czasu. Za to nadmierny uplyw czasu widać po modelkach,
ponieważ nie sądzę, żeby w jakimkolwiek pokazie mody za życia Coco zatrudniane były tak chude modelki. To
nie te czasy. Nawet jeszcze w latach 80 modelki wyglądały "zdrowo". Uderzyła mnie ta , nazwijmy to
eufemistycznie "niedokładność", bo stylizacja lat młodości Coco podobała mi się bardzo. A tu nagle mamy
Coco zmartwychwstałą w 2000 roku. Szkoda.
"Prawie" w temacie, bo miejscami w tym filmie nic się nie działo. Ale to niewielki zarzut.
A, jeszcze negatywnie zaskakujące jest to , że skupino się tylko na życiu Coco przed sukcesem. Tak jakby po
śmierci ukochanego już nic się w jej życiu nie wydarzyło. Jakby budowanie imperium było błahostką w
porównaniu z ekonomiczno-łóżkowymi przygodami w pałacu ;). No cóż, tak wybrał scenarzysta. Może ktoś
nakręci film który tę lukę zapełni.
Ogółem na film dobrze się patrzy, jest... ładny. Jakiś obraz społeczeństwa francuskiego też tam jest.
Co do modelek to sie z Tobą nie zgodzę, bo Coco wybierała modelki na swoje podobieństwo, czyli chude, drobne i zgrabne. Ona tworzyła ubrania na szczupłe kobiety, bo uważała, że na takich jej stroje się lepiej prezentują. Ona tworzyła te stroje głównie z myślą o sobie i o tym żeby w nich było wygodnie.
A co do filmu to nie był zły, choć miejscami trochę monotonny i wydaje mi się, że Tautou nie pokazała postaci Chanel dość wyraźnie, czegoś mi w niej brakowało.
napisałeś dokładnie to, co ja pomyślałam po obejrzeniu tego filmu. mimo to bardzo przyjemny filmik
A mnie właśnie ostatnia scena bardzo się podobała. W skrótowy, acz wyrazisty sposób pokazała wielki sukces Chanel oraz to, co udało jej się w życiu osiągnąć. A najbardziej podobał mi się nieco nieśmiały, choć wyraźny uśmiech Coco. Gdy siedziała na schodach sprawiała wrażenie zimnej, oschłej, może nawet nieco wyrachowanej. Można by było wątpić, czy udało się jej w życiu osiągnąć szczęście. I wtedy kamera robi powolny najazd, zbliża się do jej twarzy - Coco patrzy się prosto na nas i wtedy... właśnie ten uśmiech! Odwrócona na chwilę twarz i spuszczone oczy. I z powrotem wzrok skierowany na nas: tak, jestem szczęśliwa!
Bardzo piękne, subtelne zakończenie.
No przecież tytuł oryginalny brzmi 'Coco avant Chanel' czyli film z założenia jest o młodej, ambitnej, ubogiej Coco, a nie o wielkiej kreatorce mody Chanel. Twórcy jednak bardzo wybiórczo potraktowali temat, być może ze względów finansowych i każdy, kto zapoznał się choć trochę z biografią bohaterki, może czuć pewien niedosyt. Ale kto powiedział, że ma być dosadnie? Mnie bardziej jednak przypadł do gust telewizyjny film o Coco z 2008 roku.