tak więc udało mi się zasnąć w kinie, pierwszy raz, ot po prostu drzemka spowodowana znużeniem, właściwie planowałam wyjść z sali zanim zasnęłam, tak jak większość znudzonych filmem, ale kocham kino i chciałam dać bohaterom szanse, i zostałam, na miękkim pluszowym fotelu, z kubełkiem kukurydzy w ręku, a obraz na ekranie z rozpasanie wesołego stawał się czarno- szary, więdły kwiaty, meble, ludzie, wszystko kurczyło się, smutniało, cierpiało aż dziewczyna z lilią umarła. zanim umarła obudziłam się, i chwilę trwałam w filmowej rzeczywistości, która wciągnęła mnie w nieopisaną żałość i przygnębienie. w otchłań rozpaczy mnie ten film wciągnął!
"Dzieło" wybitne. Tylko dla wtajemniczonych. Komu przyszło do głowy i pod wpływem jakich środków odurzających, żeby tego surrealistycznego, abstrakcyjnego knota nazwać dramatem?! 125 minut męki...
Będę broniła tego filmu, choć ja również po pierwszych 5 min. stwierdziłam że to czyste szaleństwo, film w sam raz przy skręcie. Temat trudny, cierpienie i rozczarowanie jakie pokazywał tak okropne, a ta zwariowana konwencja pozwalała na przetrawienie tego wszystkiego. Ta sama historia w wersji realistycznej byłaby zbyt ciężkostrawna.