kreacją aktorską uroczej Audrey, fabułą i bardzo interesującą konstrukcją.
Właściwie to, jestem pod wrażeniem całego tego filmu, który okazał się być
zupełnie innym niż się spodziewałam.
Widzę, że nie tylko ja zarwałam dzisiaj noc. Ale też zostałam pozytywnie zaskoczona. Ogląda się go tak lekko, mimo iż w połowie zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę temat jest poważny a nasza bohaterka nie jest taka słodka jak się wydaje(...choć w dalszym ciągu pozostaje jednak słodka). I ta scena końcowa - obraz z pastylek...
Dokładnie- obraz na ścianie jest zadziwiający i zatrważający jednocześnie,
przede wszystkim ze względu na fakt, ze ona przez te wszystkie lata nie
wzięła ani jednej z podawanych jej pastylek. Trudno zatem oczekiwać
znaczącej poprawy jej stanu psychicznego:). I absolutnie się z tobą
zgadzam, że sytuacja tylko pozornie jest lekka i łatwa do rozwiązania...W
ogóle, to świetna koncepcja reżysera- żeby z zewnątrz wszystko było słodkie
i przyjemne a od wewnątrz tragiczne i bolesne(choćby sytuacja ze skuterem).
O Audrey nie będę już mówić bo świetnie to ujęłaś- niezależnie od sytuacji,
zawsze słodka:)